Polowanie Zarządu Noworoczne

POLOWANIE ZARZĄDU – CIELCZA – 29.12.2010
Mróz ściął wszystko. Lekka mgiełka, szadź i nawiany puch tworzą niepowtarzalne obrazy.
Zafascynowany Przemek R. usiłuje uchwycić wszystko w obiektywie aparatu. Niestety mróz ściął
również kilka akumulatorów i ze spodziewanych 20 myśliwych dojechało tylko 13. Czyżby
zapowiedź pecha? Telefonicznie sypią się usprawiedliwienia nieobecności. Niby uzasadnione ale
tak naprawdę to tylko jedno jest do przyjęcia: kolega Bogdan P. został DZIADKIEM i koniecznie
musi osobiście odebrać pierwszą wnuczkę ze szpitala! Rozumiemy, usprawiedliwienie przyjmujemy
a Bogdanowi serdecznie gratulujemy!
W kwaterze przyjemne ciepło. To nieoceniony Adam dopilnował przygotowania kwatery i
już od wczesnego ranka gotuje kawę na polowanie. Zjawiają się pierwsi naganiacze, dojeżdżają
myśliwi. Wszyscy z radością wypijają poranną kawę i dopiero o godzinie 8:30 Gospodarz Łowiska –
Marcin K. sygnałem na zbiórkę wygania całe towarzystwo na mróz. Łowczy rozpoczyna polowanie
witając naganiaczy (14 !) i myśliwych a wśród nich zaproszonych gości – profesora Andrzeja O. –
ubiegłorocznego króla polowania oraz Stefana Matysiaka – emerytowanego leśnika a jednocześnie
jednego z pierwszych członków naszego Koła i byłego członka Zarządu w „zamierzchłych”
czasach. Pierwszy miot to Osiek I. Jedziemy przez Kopaninę. Zaraz po wyjeździe z lasu pierwsze
kłopoty. Droga zawiana, zaspy „po pas”. Kaziu K. dokonuje cudów i z trudem posuwamy się
naprzód. Jadący za nami zestaw leśniczych (Tomasz D. i Edward G.) nie dają rady. Dopiero silna
ekipa naganiaczy z trudem wypycha ich z ogromnej zaspy. Przemek R. robi zdjęcia do naszej
kroniki internetowej. W końcu jesteśmy na miejscu i zaczyna się pędzenie. Widać kilka saren i …
chmarę jeleni – ponad 20 sztuk. Pechowo (tylko 13 myśliwych) wychodzą obok nas i nikt nie
odważył się na strzał z dość dużej odległości. Dzików nie było widać. Miot drugi – Kopanina. Miot
bardzo długi, naganiacze spoceni a myśliwi zmarznięci na kość. Efekt – jeden jedyny strzał
łowczego do sprytnego lisa. Przynajmniej mamy króla pudlarzy i z radością wypijamy gorącą kawę
przegryzając Grześka (nie Edwarda!). Kolejny miot pusty. Następny dwa strzały. Piotr Ż.
detronizuje łowczego pięknym pudłem do łani a na tron króla polowania wstępuje Kazio K.
skutecznym strzałem zatrzymując w miejscu biegnącą łanię. Kolejny miot pusty. Ostatni powinien
obfitować w strzały. Niestety strzał tylko jeden – strzela łowczy w kierunku kozy. Po drodze
breneka przecina cieniutką brzózkę, goli kozę (na miejscu zestrzału dużo ścinki bez kropli farby) i
kula, znacząc ślad wpada do śniegu. Ogolona koza zdrowo ucieka a łowczy ponownie zostaje
królem pudlarzy. Walka o to miano była iście zażarta. Koniec pędzeń. Wracamy do kwatery.
Historia lubi się powtarzać. Król pudlarzy z polowania Hubertowskiego został w następnym
(wigilijnym) polowaniu królem polowania. Król pudlarzy w polowaniu wigilijnym został teraz
królem polowania. Dobry to prognostyk dla łowczego!
Pokot. Pięknie odegrany przez Marcina K. sygnał „pożegnanie jelenia”, Medal króla
polowania zawieszony na szyi Kazimierza Krawca i przemowa łowczego składającego w imieniu
Zarządu życzenia noworoczne wszystkim obecnym i tym którzy dziś nie mogli przybyć.
Posiłek przygotowany przez Bogdana P. i Tomasza K. – rewelacyjny bigos z wkładką i
gorąca herbata (też z wkładką) – przedłużają na długo to sympatyczne acz nieco pechowe
polowanie. Dosiego Roku !
DARZ BÓR
Łowczy

[email_link]