POLOWANIE WIGILIJNE – CIELCZA – 18.12.2010
Godzina 7:10. Do kwatery, wraz z Piotrem M. podjeżdża Łowczy. To pierwsi goście dzisiejszego polowania. Od wczoraj ogrzewa kwaterę i podgrzewa atmosferę witając nadjeżdżających kolegów prowadzący polowanie Wojciech T. : dziki otropione, mioty pewne, mróz zapewniony. Do godziny 8:00 zjechało się 20 kolegów, najbardziej odpornych na zimę. Z żalem pożegnaliśmy Gosię, która przywiozła Piotra Ż ale musiała jechać do pracy.
Punktualnie o 8:00 sygnaliści (Marcin K. i Michał Sz.) wzywają na zbiórkę. Łowczy wita pt. Kolegów i zaledwie czterech (!) naganiaczy oraz przedstawia prowadzących polowanie. Dzisiaj to wspomniany już Wojciech Tarnowski i Adam Wojtkowiak, którzy przejmują dowodzenie i sprawnie przedstawiają wszystkie niezbędne informacje, dokonują losowania karnetów i zapisują typowania myśliwskiego „toto lotka”. Po 25 minutach sygnałówki zapędzają całe towarzystwo do „bonanzy”. Spodziewani naganiacze niestety nie dotarli ale za to nasz przyjaciel Kacperek W. przyprowadził świetnego psa.
Ruszamy. Po przejechaniu 200 metrów stajemy. Potężne zamieszanie. Na wąskiej drodze dojazdowej spóźniony (tradycyjnie) Mieczysław Z. elegancko ustąpił miejsca Lechowi M. a teraz nie może wyjechać z zaspy. Nie pomaga wypychanie. Na szczęście Roman K. przytomnie wsadził głowę do samochodu Miecia i poprosił go uprzejmie o zwolnienie ręcznego hamulca. Jedziemy dalej. Pierwsze dwa mioty na Wilkowyji. Pierwsze pędzenie, ujadanie psa, strzał i … leży dzik. To strzelał Michał Sz. Gratulacje i szybko kolejny miot. I znowu strzał i gratulacje. Tym razem nad młodością bierze górę doświadczenie i Zbyszek G. pozyskuje pięknego lisa. Wracamy do kompleksu. Piękny długi miot i okrzyki – dziki w młodniku a naganka wcale tam nie weszła. Obstawiamy młodnik a naganiacze cichutko i z drżeniem serc, nieśmiało wchodzą do młodnika. Po chwili dwa strzały. To Jan M. i Marcin K. próbują postraszyć warchlaka torującego sobie tunel w głębokim śniegu. Postraszyli skutecznie i warchlak z podniesionym chwostem wypiętą na myśliwych szynką zniknął w oddali. Ale za moment kolejne dwa strzały. To prowadzący polowanie i Radek W. biorą w krzyżowy ogień przelatka. Przelatek przeleciał między kulami robiąc zdaniem obserwatorów wspaniały unik. Reszta dzików (kilkanaście) zrezygnowała z wyjścia z miotu, odwrotnie niż zrobiła to naganka. Nie pozostało nic innego jak jechać dalej. Bierzemy kolejne, dobrze zaplanowane mioty. Zwierza w młodnikach dużo, naganki mało więc efekt żaden. W międzyczasie do lasu przyjeżdża nasz dobry duszek – Tania z Kacperkiem, gorącą kawą i smaczną przekąską. Pędzimy dale bez efektów. Na koniec stajemy przy paśniku i zapraszając zwierzynę do wieczerzy wigilijnej sami udajemy się do kwatery. Mamy króla polowania – Michał, jest wicekról – Zbyszek, wylosujemy spośród 5 niefortunnych strzelców króla pudlarzy (w efekcie ze względu na siwą głowę wybraliśmy Kazimierza K.) a zwycięzcą „toto lotka” został największy pesymista Piotr M. (Piotrze, jak można było spodziewać się tak słabego wyniku polowania !).
Pokot. Podsumowanie polowania. Przepięknie odegrane sygnały. Dekoracja Króli. Wręczenie nagrody (mrożony kurczak) dla Króla Pudlarzy. Za moment grochówka wydawana przez niezrównaną Tanię.
Królowie polowania rozpalają ognisko i rozpoczyna się wzruszający moment składania sobie życzeń i dzielenia się opłatkiem. Zniewoleni urokiem chwili, zdumieni nieuchronnością przemijania czasu ukradkiem ocieramy łzę wspominając śp Koleżanki i Kolegów. Co przyniesie nam przyszły rok ?!
DARZ BÓR
[email_link]